Dzień 1. Wyruszamy do Krakowa „…lecz pamiętaj o tym bracie, wszystkie troski zostaw w chacie…”
Szczęśliwie dotarliśmy do Krakowa, zamieszkaliśmy w pensjonacie „Trzy Kafki”. Mieszkamy na 4 piętrze w zabytkowej kamienicy. Jest tu też zabytkowa winda, ale nie działa. Pierwsza wycieczka – zwiedzamy Rynek, Sukiennice i Kościół Mariacki. Znaleźliśmy trochę czasu na pyszny obiad i lody. W czasie wieczornych zajęć edukacyjnych podsumowaliśmy dzień i już wiemy „Co warto wiedzieć o Krakowie”.
Dzień 2. „A w Krakowie na Brackiej pada deszcz…”
Na Plantach leje, na Wawelu leje, smok zalany wodą przestał ziajać ogniem. Dzień rozpoczęliśmy wędrówką na Wawel w ulewnym deszczu. Przemoknięci do suchej nitki rozpoczęliśmy zwiedzanie królewskich komnat reprezentacyjnych. I tak mieliśmy lepiej niż Noe z wawelskiego arrasu, który musiał zbudować arkę. Potem stanęliśmy w długiej kolejce składającej się z wycieczek szkolnych. Wszyscy chcieli wejść do słynnej Katedry na Wawelu. Tu chwilę zatrzymaliśmy się przy Konfesji św. Stanisława, obejrzeliśmy groby Władysława Jagiełły, Kazimierza Wielkiego, Władysława Łokietka, Władysława Wareńczyka i królowej Jadwigi. Stąd wąskimi, drewnianymi schodami wspięliśmy się do Dzwonu Zygmunta. Dotknięcie serca dzwonu daje spełnienie marzenia. To największy dzwon w Polsce, waży 12600 kg a jego głos roznosi się na odległość 30 km. Żeby zadzwonił, za sznury dzwonu musi ciągnąć 12 mężczyzn. W podziemiach Katedry Wawelskiej odwiedziliśmy kryptę wieszczów, groby królów i ich rodzin i miejsce spoczynku bohaterów narodowych. Zwiedzanie Wawelu byłoby nieważne, gdybyśmy nie wstąpili do Smoczej Jamy.
Drugą część dnia spędziliśmy na Krakowskim Kazimierzu – to dawna dzielnica żydowska. Odwiedziliśmy synagogę Temple i synagogę Remuh, przy której znajduje się stary cmentarz. Zwiedziliśmy też cmentarz razem z grupą Żydów ubranych w tradycyjne stroje chasydów. Pełen wrażeń dzień zakończyliśmy w „Fabryce pizzy”.
Dzień 3. Wycieczka do Ojcowskiego Parku Narodowego.
Rano czekał na nas sympatyczny pan Marek, który złocistym busem zabrał nas do najpiękniejszych miejsc w Dolinie Prądnika. Zwiedziliśmy tajemniczą, mroczną, wilgotną i chłodną jaskinię, w której Władysław Łokietek ukrywał się przed wrogami. Na pożegnanie pomachał nam skrzydłami nietoperz, dzisiejszy mieszkaniec jaskini.
Krętą drogą, po której po obu stronach podziwialiśmy białe wapienne ścianki i skałki dojechaliśmy do najsławniejszej z nich – Maczugi Herkulesa. Nie znalazł się wśród nas żaden siłacz, który mógłby tą bronią walczyć. Dalej czekał na nas Zamek Pieskowa Skała. Piękny, stojący na wysokich wapiennych skałach, był dawniej letnią rezydencją królewską, a nazywany jest „Małym Wawelem”. Z duszą na ramieniu zaglądaliśmy do wykutej w skale studni zamkowej, która ma głębokość 60 m głębokości. Ten pełen wrażeń dzień osłodziły nam truskawki.
Dzień 4. „A kto pieniążki ma to jedzie do Wieliczki, a kto pieniążków nie ma ten palcem do solniczki”.
Tym razem pojechaliśmy pociągiem relacji Kraków Główny – Wieliczka – Rynek Kopalnia. Zaopatrzeni w cieplejsze ubrania (w kopalni będzie zimno) zaczęliśmy schodzić w głąb ziemi. 135 m pod ziemią rozpoczęliśmy zwiedzanie kopalni soli. Przez setki lat górnicy wydobywali tu sól kamienną. Po tej pracy pozostały puste korytarze i komory. Chodziliśmy po soli, nad nami była sól i ściany były z soli. Kto nie wierzył, mógł polizać i sprawdzić. W najpiękniejszej Sali urządzono podziemną kaplicę. Wszyscy święci byli wyrzeźbieni z soli a nad głowami wisiały żyrandole ozdobione solnymi kryształkami. Wszystko było piękne, ale trochę się zmęczyliśmy. Odpoczynek, głęboko pod ziemią (165 m p.p.m.) przy kawie i ciasteczku przywrócił nam siły. Wyruszyliśmy w podróż powrotną do Krakowa na spotkanie z Lajkonikiem.
Lajkonik, legendarny jeździec tatarski, co roku przechodzi ze swoim orszakiem ulicami Krakowa. Wszyscy chcieli go zobaczyć, ledwo mogliśmy się do niego dopchać. Muzykanci grali, Lajkonik kłaniał się mieszkańcom Krakowa i turystom. Uczestnicy jego orszaku, ubrani w piękne, tradycyjne stroje, zachęcali nas do śpiewania „Lajkoniku laj, laj…”. Po spotkaniu z Lajkonikiem udaliśmy się do swojego apartamentu „Trzy Kafki” na 4 piętrze. A winda dalej nie działa…
Dzień 5. „Na krakowskim Rynku, tam ludzi gromada, Tadeusz Kościuszko dziś przysięgę składa…”
Ostatniego dnia naszej wycieczki wybraliśmy się na Kopiec Kościuszki. Kopiec ten usypali Polacy na cześć Tadeusza Kościuszki, naczelnika Powstania Kościuszkowskiego. Na szczyt kopca wspinaliśmy się z wielkim mozołem, ale warto było – przed nami rozpostarł się wspaniały widok na Kraków. Nasze zmęczenie nagrodzone zostało kaloryczną ucztą w kawiarni „Pod kopcem”. Lemoniada, lody, desery i doskonałe ciasta wynagrodziły nam trudy tej wycieczki. Autobus nr 152 zawiózł nas na dworzec gdzie odwiedziliśmy tradycyjnie Mc Donalda, poczyniliśmy drobne zakupy i ruszyliśmy w drogę powrotną. W pociągu rozegraliśmy konkurs podsumowujący wszystko czego dowiedzieliśmy się na naszej wycieczce.
Polecamy Kraków i jego okolice!